Stałam i wpatrywałam się w mojego idola. Nie. To nie on to żart.
- Dlaczego tu przyjechałeś? - spytałam.
- Tak, ajka już mowiłem. Uwielbiam moich fanów. Postanowiłem spędzić z tobą ten dzień. W końcu siedemnaste urodziny masz raz w życiu. - nie myślałam nawet o tym, że mam urodziny. Nie liczyłam na nic więcej oprócz życzeń. Uśmiechałam się. Wyglądałam jak psychopata. Cieszyłam się.
- Jon. Wybrałam gitarę... - powiedziałam do taty.
- Tak. Zaraz zapłacę.
- Pokażesz jak grasz? - spytał Slash.
- Kiedyś grałam raz na jakiś czas u cioci. Za dobra nie jestem. Ale mogę zagrać.
- Pójdę podłączyć sprzęt. - zaproponował kierownik.
- Najpierw tort. - powiedział Jon.
Pół godziny później po torcie zostały tylko okruszki.
- Idziemy? - spytałam Slasha. Kiwnął głową. Ruszyliśmy do gitary, za którą właśnie płacił Jon. Wahałam się. Po chwili zaczęłam grać Smoke on the water zespołu Deep purple. Na twarzy gitarzysty pojawił się uśmiech. Pewnie wspomina jak zaczął grę na gitarze. Ten utwór był jednym z pierwszych, które zagrał. Skończyłam utwór. Wszyscy, którzy stali wokół i słuchali jak gram, teraz klaskali.
- Pięknie.
- Dziękuję. - powiedziałam i się ukłoniłam. Gitarzysta wybuchł śmiechem. Ja też.
Przeszkadzał mi ten tłum. Chciałam porozmawiać z Slashem jak z normalnym człowiekiem. Nie jak z gwiazdą. Sami.
- Może pójdziemy do Starbucksa? - spytał. Wyglądało to tak jagby czytał mi w myślach. Pokiwałam głową. Ruszyliśmy w stronę kawiarni. Ku mojemu zdziwieniu ludzie za nami nie szli.
Siedzieliśmy w Starbucksie i rozmawialiśmy. Prowadziliśmy normalną konwersacje. Było fantastycznie. Opowiadał o sobie. Większość wiedziałam z internetu, ale i tak słuchałam. On mnie też.
~*~
Wróciłam do mieszkania Jona. Wchodząc zauważyłam porozwalane ciuchy, które były rzucone na podłogę oraz buty. Były to buty Jona. Ale były też szpilki. Ja w szpilkach nie chodziłam i Jon raczej też nie. Idąc dalej usłyszałam jęki dobiegające z jego sypialni. Mogłam się tylko domyślać co tam robili. Poszłam do swojego pokoju. Mój sprzęt tam stał. Cieszyłam się na wspomnienia dzisiejszego dnia. Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
- Halo? - powiedziałam odbierając telefon.
- Cześć Rosie. - odpowiedziała mama.
- Hej, mamo.
- Przepraszam, ale nie mogłam wcześniej. Wiesz praca. No i Julie ma za tydzień urodziny. Chciałam jej zorganizować coś fajnego. A co u ciebie? Jak się bawisz? Jak Jon? - pytała. Czy ona naprawdę zapomniała?!
- Och. - westchnęłam. - Dobrze. Jon obecnie zajmuję się klijentką.
- Aha. Wiesz, Julie chce mieć motyw z barbie. Myślisz, że to dobry pomysł? - jeszcze przez chwilę mówiła o urodzinach tego potwora.
- Ciesze się, że tak bardzo obchodzi cię Julie. Szkoda, że ja cie nie obchodzę. - powiedziałam. Nie mogłam wytrzymać. Od pięciu lat słucham, jak moja siostra jest genialna. Nienawidzę jej. Nienawidzę mamy, Jona. Nienawidzę swojego życia...
Z takimi myślami położyłam się spać od razu zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieje, że się spodoba.
czwartek, 30 kwietnia 2015
Rozdział V - Idol
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz