środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział IV - Niespodzianka

Wstałam wczesym rankiem. Umyłam się, ubrała i zrobiłam makijaż. Poszłam do kuchni. Jona już nie było. Pewnie jest w firmie. Mój wzrok powędrował na lodówkę, a raczej na kartkę, która na niej wisiała.
Rosie
Będę o 16 w domu. Bądź gotowa na swoją niespodziankę. Na stole masz pieniądze. Zamów sobie pizze, albo co tak sobie chcesz. Do zobaczenia.
Tata
Cały dzień sama w domu... trudno ... dam radę. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, poszłam oglądać telewizję. Leciały same głupoty. Spojrzałam na zegarek. Już czternasta?! Wstałam i poszłam zamówić jedzenie. Pół godziny później w moich ustach czułam pyszny smak pizzy. Klucz w drzwiach się przekręcił.
- Cześć Rosie. - krzyknął Jon wchodząc do domu.
- Hej. - odparłam.
- Dzisiaj cały dzień przed telewizorem?
- Czemu nie.
- Szykuj się. Zaraz idziemy.
- Ale w co mam się ubrać?
- Możesz jechać tak ubrana.
Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Idę jeszcze do łazienki. Ubieraj buty.
Poszłam zrobić to co mi powiedział Jon. Chwilę później siedziałam w jego aucie. Nie pytałam gdzie jedziemy. Niespodzianka to niespodzianka. Dojechaliśmy do sklepu muzycznego "Music world". Nie wiem co tu robiliśmy.
- To tu. Wysiadaj.
Wyszłam. Jon wszedł do środka. Przywitał się z mężczyzną średniego wieku. Po plakietce wiem, że był on kierownikiem.
- Możesz sobie wybrać co tylko chcesz. - powiedział Jon. Patrzyłam na niego zdziwiona. Dziwił mbue fakt, że na tyle mi pozwolił.
- Przecież dzisiaj twoje urodziny. - faktycznie. Zapomniałam. Kończyłam
dzisiaj siedemnaście lat.
- Naprawdę? - spytałam.
- Tak. Idź. Ja jeszcze omówię parę spraw z Robem.
Przytaknęłam i poszłam oglądać rzeczy.
Zauważyłam znajome czarne włosy. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Hej, Rosie. - powiedział z uśmiechem.
- Cześć, Jonathan. Co tu robisz? - spytałam. Od miasta, w którym mieszkaliśmy do Los Angeles jest z 30 km.
- Przyjechałem bo dostałem kasę od taty. Myślę nad nową perkusją. A ty?
- Przyjechałam do ojca. A tutaj szukam. Sama nie wiem czego. Może gitary.
- Świetny pomysł. Pomóc ci szukać? - spytał uśmiechając się.
- Jak chcesz? - wzruszyłam ramioanami. Ruszyliśmy na dział z gitarami. Cały czas się śmialiśmy. W końcu wybrałam gitarę elektryczną Gibson Les Paul. Do tego wzmacniacz i parę dodatków. Poszłam do Jona powiedzieć mu o swojej decyzji.
- Jon już... - nie dokończyłam. Z magazynku wszedł kierownik, który wiózł przed sobą wózek z tortem w kształcie gitary. Miał świeczki z cyfrą 17. Chciałam płakać. Byłam wzruszona.
- Mam nadzieję, że ci się podoba. To nie koniec niespodzianek.
- Jest coś jeszcze? - spytałam zaskoczona.
Ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam za mną stał Slash. Zdziwiłam się. On tutaj. Na moich urodzinach.
- Cześć. To ty jesteś Rosie? - spytał. Byłam w szoku. Łzy spływały mi po policzkach.
- Taa... ta.. tak. - wydusiłam w końcu.
- Oj nie płacz. - powiedział gitarzysta, tuląc mnie.
- Ja ... ja jestem w szoku. - jakąłam się. - Przrsadzasz.
- Przyjechałeś tu tylko dlatego, że mam urodziny? - spytałam. Byłam w szoku. On jest sławny. Ma własną rodzinę, a poświęca mi swój czas.
- Tak. Lubię poświęcać czas moim fanom. Są jak jedna wielka rodzina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz