poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział VI - Randka

Wstałam wcześnie rano. Było to około godziny szóstej. Nie wiem jakim cudem udało mi się wstać tak wcześnie. Zazwyczaj w soboty wstawałam o dwunastej. W domu panowała cisza. Wyszłam z pokoju. Spojrzałam na moje odbicie w lustrze, wiszącym na korytarzu. Wyglądałam strasznie. Miałam na sobie piżame, składającą się z za dużej bluzki i dresowych spodenek. Moje włosy były rozczochrane. Całość dopełniał rozmazany, wczorajszy makijaż. Wyglądałam jak potwór. Poszłam do salonu. Nikogo tam nie było. Pewnie są w sypialni. Pomyślałam. Wzięłam szklankę soku z kuchni i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku pijąc napój i bawiąc się komórką. Ciekawe co u Thomasa?

Ja: Hej. ^^
Siedziałam i bałam się czy odpisze. A może uzna mnie za natrętną? Za bardzo się narzucam? Nigdy nie miałam chłopaka, ani nawet przyjaciółki. Nie wiedziałam jak się zachowywać w takiej sytuacji. Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu.
Thomas: Hej, kotku. Co u ciebie słychać? ;*
Co mu odpisać? Stresowałam się jak głupia.
Ja: Aaaa... dobrze :) A u ciebie?
Thomas: Martwiłem się o ciebie, ale teraz wiem że jest dobrze i to czyni mnie szczęśliwym :)
Ja: Oooo... jak miło :)
Thomas: Hahahaha
O co mu chodziło? Czułam się urażona. Czy to miałbyć żart?
Ja: ???
Thomas: Nikt nigdy ci nie mówił czegoś takiego?
Ja: Nigdy...
Thomas: Naprawdę? Komuś tak pięknemu jak ty?
Ja: Niestety nie. Nigdy się też nie miałam chłopaka...
Thomas: A chciałabyś? :P
Ja: Czy to jakaś propozycja?
Thomas: Może...
Ja: Bo się zarumienie. :D muszę kończyć. Pa :)
Thomas: Pa. Słońce. ;* ♥
Po rozmowie z Thomsem czułam się szczęśliwa. Miałam wrażenie, że mu się podobam. Zdziwiło mnie to. Nikomu się wcześniej nie podobałam.
Postanowiłam iść do łazienki i trochę się ogarnąć. Po godzinie byłam umyta, ubrana, uczesana i wyglądałam cudnie. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Jon stał oparty o blat, a blondynka siedziała przy stole. Miała blond włosy, sztuczny biust, toooone tapety, botoks i szczupłą sylwetkę. Jednym słowem : Barbie. Otworzyłam lodówkę.
- Hej. - przywitałam się. Czułam na sobie wzrok tapeciary. Zrobiłam sobie kanapkę. Oparłam się o blat. Spostrzegłam , że się na mnie patrzą. Posłałam im pytające spojrzenie.
- To jest - zaczął Jon.
- Twoja nowa zabawka. - dokończyłam. Barbie patrzyła na mnie ze wściekłością. Jon posłał jej przepraszące spojrzenie.
- My i Jon mamy wspólne plany na przyszłość. - tłumaczyła się.
- Taaak... - przedłużyłam teatralnie. - Z pięcioma innymi też miał. - tym naprawdę wkurzyłam tapeciare. Zdenerwowana zabrała swoje rzeczy i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.
- Co to było? - spytał Jon. Był lekko wkurzony.
- Widziałeś jak ona wygląda?! Powinieneś mi dziękować. - odparłam. Oboje wybuchliśmy śmiechem.
~*~
- Chcesz coś do picia? - spytał Jon. Pokiwałam przecząco głową. Cały dzień siedzieliśmy przed telewizorem, oglądając jakieś głupie tv show.
- Będziesz mogła wrócić dzisiaj po południu. - powiedział Jon siadając obok mnie. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Tato. - powiedziałam. Ojciec naprawdę się zdziwił. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Nazwałaś mnie tatą? - był w szoku.
- Jesteś nim.
Przytulił mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się. O godzinie czternastej postanowiłam zebrać swoje rzeczy. Godzinę później siedziałam w aucie taty.
- Wszystko okay? - spytał widząc, że nic nie mówię.
- Tak. - wymusiłam uśmiech. Nie wiem czemu, ale byłam jakaś przybita.
Thomas: Idziemy dzisiaj na randkę?
Ja: Dzisiaj?!
Thomas: Czemu nie? Będę o 19 ;*
Ja: Okay.
Po tej krótkiej rozmowie cieszyłam się jak małe dziecko.
- Rosie.
- Tak?
- Tak się zapatrzyłaś w ten telefon, że nie zauważyłaś gdzie jesteśmy. - rozejrzałam się. Spostrzegłam błękitny domek ze szpiczastym dachem. Jesteśmy w domu. Otworzyłam drzwi i wysiadam z auta.
- Idziesz? - spytałam.
- Nie. Mam parę spraw do załatwienia. - wytłumaczył się. - Pa . - pomachał na pożegnanie.
- Pa - powiedziałam z uśmiechem. Weszłam do domu. Panowała przyjemna cisza.
- Już jestem. - krzyknęłam.
- Cześć. - powiedział ojczym tuląc mnie.
- Gdzie mama? I ten mały potwór?
- Mama u lekarza, a Claire u babci.
- Yhym. Co z mamą?
- Od paru dni ma nudności.
Kurde. Oby nic poważnego.
Spojrzałam na zegarek. 18.00. Poszłam na górę. Muszę zacząć się szykować. Poszłam pod przysznic. Woda zmyła całe moje zmęczenie. Wysuszyłam włosy oraz ułożyłam. W samym szlafroku wyszłam z łazienki do mojej sypialni. Wzięłam jasne, jeansowe rurki, do tego pudrową koszulę w czarne kropki, którą związałam u dołu. Całość wykańczała skórzana kutka i również czarne botki. Zrobiłam jeszcze szybki makijaż. Spojrzałam na zegarek. 18.58.
Zaraz przyjdzie Thomas. Zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni. Wypiłam szklankę wody. Denerwowałam się. Nigdy nie byłam na randce. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknął tata.
Kurde. Zaraz zacznie go o wszystko wypytywać. Stałam na korytarzu.
- Uprawiasz jakiś sport? - pytał ojciec.
- Kapitan drużyny piłki nożnej.
- Gdzie idziesz na studia?
- Na AWF.
- Dobrze. Gdzie zabierasz Rosie?
W tej chwili pojawiłam się obok taty.
- My już pójdziemy. - powiedziałam przeciskając się obok taty. Pociągnęłam chłopaka za rękę.
- Pa, tato.
- Pa, córciu. - odpowiedział po czym zamknął drzwi.
- Przepraszam cię za niego.
- Nie masz za co. Przywykłem. - nie wiem czemu, ale poczułam się dziwnie.
- Gdzie idziemy? -spytałam ciekawa.
- Do kina.
Szłam prosto.
- Gdzie idziesz? - spytał Thomas. Odwróciłam się. Stał on obok czerwonego, sportowego auta. Nie umiem rozpoznać marki. Nie zauważyłam kiedy nie było go obok mnie.
- Do kina?
Roześmiał się.
- Jedziemy moim autem.
Wsiadł do auta. Ja posłusznie zajęłam miejsce pasażera.
- Nie wiedziałam, że masz auto.
- Dużo o mnie nie wiesz - uśmiechnął się zadziornie. Miałam ochotę go pocałować. Tak bardzo chciałam...
~*~
- Na co idziemy? - spytał chłopak stojąc przy kasie.
- Chłopak z sąsiedztwa, brzmi fajnie.
- Co tylko każesz. - uśmiechnął się.
- Idę kupić popcorn. - powiedziałam i ruszyłam kupić przekąskę.
Nie mogłam się zastanowić jaki wziąść. Ostatecznie zdecydowałam się na słony.
- Ooo.. a ty tutaj? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się powoli. Za mną stała Angie z Benem. Obok nich Sam. Blondynka z Newego Yorku. Trzymała się Angie, myśląc że dzięki temu będzie fajna.
- Jakiś problem? - odparłam. Zapłaciłam za popcorn, już miałam odejść do Thomasa.
- Widzę, że przyszłaś z tym ciachem. - Ben rzucił jej zabójcze spojrzenie. - Nie jesteś warta zadawania się z kimś fajnym. - powiedziała, po czym wylała mi na głowę swoje picie. Wszyscy dookoła wybuchli śmiechem. Ja zalałam się falą gniewu. Rzuciłam jej popcornem w twarz. Wyglądała na zirytowaną, kiedy w jej idealnie ułożonych włosach był popcorn. Wybiegła wkurzona z kina.
Z grupki, która zebrała się wokół nas, przecisnął się Thomas.
- Co się stało? - spytał.
- Wracam do domu. - rzuciłam i wyszłam. Byłam zła na wszystkich i wszystko. Moja pierwsza randka to totalne dno. Nigdy więcej na żadną nie idę.
~*~
Pół godziny później, cała przemoknięta i zmarźnięta, wróciłam do domu.
- Cześć kochanie. - powiedziała z uśmiechem na twarzy mama.
- Hej. - odrzekłam ponuro. Mama widząc mnie posmutniała.
- Co się stało? spytała.
- Nie udana radnka. - wytłumaczyłam.
- Aha. - burknęła, a na jej twarzy znów zawitał uśmiech.
- Co ty taka wesoła?- spytałam. Wkurzał mnie jej wieczny entuzjazm.
- Mam dla ciebie wiadomość.
- Tak? - byłam serio ciekawa. To musiało być coś ekstra, skoro mama tak się cieszyła. Może nowe mieszkanie? Albo dostane szczeniaka?
- Jestem w ciąży.
- Co?! - prawie krzyczałam. Nie chcę kolejnego potworka w domu. Ale co ja mam do gadania.
- Trzeci miesiąc.
Pobiegłam do pokoju. Miałam dość wszystkiego. Dość mojego życia....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ;-;
Po tak długiej przerwie... WRÓCIŁAM!
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział... ale zasłużyliście. Dziękuję za ponad 100 wyświetleń. Może to nie dużo, ale motywuje. ;)
Pzdr
Aisa ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz