środa, 6 maja 2015

Rozdział VII - Nowy w domu

Leżałam zawinięta w kłębek na swoim łóżku.
- Kochanie otwórz. Porozmawiajmy. - mówiła mama pukając do drzwi.
Nie odpowiedziałam, tylko bardziej wtuliłam się w kołdrę. Po chwili moja rodzicielka poszła zrezygnowana.
Thomas: Co się stało, słońce?
Postanowiłam nie odpisywać. Mam go gdzieś.
Thomas: Chodzi o Angie?
Thomas: Nie przejmuj się nią.
Thomas: Kocham cię...
Thomas: Tęsknię...
Thomas: Potne się łyżką...
Thomas: Żyjesz?
Thomas: Dość tego idę po łyżkę
Ja: Nie powinniśmy być razem ...
Thomas: Jak to? Przejmujesz się opinią innych.
Ja: Thomas po prostu...
Thomas: Daj nam szansę.
Może rzeczywiście warto dać nam szansę. Nie zaszkodzi próbować.
Thomas: Zdążymy jeszcze wyjść na spacer.
Ja: W parku za pół godziny.
Thomas: Czekam...
Poszłam szybko się umyć i przebrać. Wyszykowana zeszłam na dół.
- Gdzie idziesz? - spytała Claire swoim słodkim głośnikiem.
- Mama kaza ci mnie przepytać? - spytałam z zarzutami.
- Możemy porozmawiać? - spytała mama. Nie wiem skąd nagle pojawiła się obok Claire.
- Co? - rzuciłam chamsko. Mama westchnęła.
- Będziesz miał a rodzeństwo. To nic strasznego. Nie masz się o co złościć.
- Ale jak to jesteś w ciąży?!
- No .. wiesz... ja i tato ... no ten - mówiła zmieszana. - Nie mówili ci o tym na biologii?
- Nie chodzi o to jak to powstało. Tylko o to, że w tym wieku powinnaś czekać na wnuki, a nie rodzić dzieci.
- Lubie dzieci.
- Szkoda, że nie zajmujesz się tymi co masz.
- O co ci chodzi?
- Wczoraj miałam siedemnaste urodziny. Nawet mi życzeń nie złożyła ś. - mama stała jak posąg. Nie mogła sobie przypomnieć czy to prawda. Zanim zdążyła coś powiedzieć wyszłam z domu.
Szłam spacerkiem do parku. Lekki wiatr przyjemnie wiał prosto w moją twarz.
Usiadłam na ławce w samym środku parku.
- Cześć. - powiedział chłopak, po czym dał mi buziaka w policzek i usiadł obok mnie.
- Wszystko okay? - spytał patrząc na mnie.
- Nie. Nic nie jest okay. Moje życie nie jest okay.
- Powiedz co się stało. - powiedział tuląc mnie. Potrzebowałam czyjejś bliskości.
- Nikt mnie nie lubi. Wszyscy się ze mnie śmieją. Angie mi grozi. Moja matka jest w ciąży. Znowu. Ojciec ma mnie gdzieś. Życie jak z bajki.
Thomas nic nie mówił. Gładził mnie po włosach.
- Ja cię kocham. Masz mnie. Nie martw się. Będzie dobrze.
Nie wiem czemu, ale te parę słów dodało mi otuchy.
- Idziemy na lody? - spytał z nienacka. Poszliśmy do najbliższej budki.
- Jakie chcesz?
- Zaskocz mnie. - uśmiechnęłam się zadziornie.
Po chwili czułam pyszny smak miętowych lodów.
- Można powiedzieć, że ze sobą chodzimy? - spytałam. Lubiłam gdy wszystko było jasne.
- A nie?
Oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Śmieszy cię to?
- A powinno? - ujął mój podbródek. Pocałował mnie. Najpierw delikatnie, a później namiętnie.
- Wiesz, nigdy nie miałam chłopaka. Nie wiem czy ma mnie to spieszyć.
- A ja miałem dziewczynę. - powiedział dumnie. - I to żeby jedną. - dodał. Na co się zaśmialiśmy. Zaczęło się robić zimno, a na mojej skórze pojawiła się tak zwana "gęsia skórka". Thomas chyba to zauważył.
- Wracamy? - spytał. Przytaknęłam. Wstałam i skierowałam się w stronę mojego domu.
- Gdzie idziesz? - złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w przeciwną stronę.
- Gdzie mnie prowadzisz? - byłam zaskoczona. Stanął. Ujął mój podbródek i patrzył w oczy.
- Nie chcesz iść do mnie? - nie wiedziałam co powiedzieć. Nie znam go na tyle dobrze.
- Możemy iść. - wzruszyłam ramionami. Pierwszy raz zdarzała mi się taka sytuacja.
~*~
- Chcesz coś do picia? - spytał Thomas z kuchni.
- Sok. Jeśli masz. - niedawno przyszliśmy do jego domu. Był naprawdę duży i piękny. Jego rodzice z pewnością byli bogaci. Siedziałam w salonie. Chcieliśmy zrekompensować sobie wyjście do kina.
- Proszę. - powiedział chłopak podając mi szklankę z sokiem.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. Thomas usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Stwierdziliśmy, że obejrzymy komedie romantyczną. Thomas wybierał.

Film naprawdę był fajny. Można było się pośmiać.
- To ja już idę. - powiedziałam i wstałam.
- Zostań. - poprosił.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się. Miałam gdzieś, czy rodzice będą się martwić.
Siedzieliśmy jeszcze chwile oglądając telewizję i śmiejąc się.
- Śpiąca jestem.
- To chodźmy spać. - powiedział i złapał mnie za rękę prowadząc do pokoju. Na środku stało wielkie łóżko. Ściany były zielone a meble jasno brązowe. Panował tu nie porządek. Typowy pokój chłopaka.
- Masz. Idź pod prysznic.- powiedział dając mi swoją koszulkę. Uśmiechnęłam się.
Wskazał mi łazienkę. Wzięłam prysznic i założyłam jego koszulkę. Wchodząc do pokoju zauważyłam, że Thomas jest już umyty. Przebrał się w szare dresy i białą podkoszulke.
- Gdzie mam spać? - spytałam niepewna.
- Ze mną. - odpowiedział. Czułam się nie swojo. Muszę przywyknąć. W końcu to mój chłopak.
Położyłam się i przykryłam kołdrą. Ułożyłam się wygodnie. Thomas położył się obok mnie. Przytulił mnie. Leżeliśmy na tak zwaną łyżeczkę. Po chwili zasnęłam w jego objęciach.

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział VI - Randka

Wstałam wcześnie rano. Było to około godziny szóstej. Nie wiem jakim cudem udało mi się wstać tak wcześnie. Zazwyczaj w soboty wstawałam o dwunastej. W domu panowała cisza. Wyszłam z pokoju. Spojrzałam na moje odbicie w lustrze, wiszącym na korytarzu. Wyglądałam strasznie. Miałam na sobie piżame, składającą się z za dużej bluzki i dresowych spodenek. Moje włosy były rozczochrane. Całość dopełniał rozmazany, wczorajszy makijaż. Wyglądałam jak potwór. Poszłam do salonu. Nikogo tam nie było. Pewnie są w sypialni. Pomyślałam. Wzięłam szklankę soku z kuchni i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku pijąc napój i bawiąc się komórką. Ciekawe co u Thomasa?

Ja: Hej. ^^
Siedziałam i bałam się czy odpisze. A może uzna mnie za natrętną? Za bardzo się narzucam? Nigdy nie miałam chłopaka, ani nawet przyjaciółki. Nie wiedziałam jak się zachowywać w takiej sytuacji. Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu.
Thomas: Hej, kotku. Co u ciebie słychać? ;*
Co mu odpisać? Stresowałam się jak głupia.
Ja: Aaaa... dobrze :) A u ciebie?
Thomas: Martwiłem się o ciebie, ale teraz wiem że jest dobrze i to czyni mnie szczęśliwym :)
Ja: Oooo... jak miło :)
Thomas: Hahahaha
O co mu chodziło? Czułam się urażona. Czy to miałbyć żart?
Ja: ???
Thomas: Nikt nigdy ci nie mówił czegoś takiego?
Ja: Nigdy...
Thomas: Naprawdę? Komuś tak pięknemu jak ty?
Ja: Niestety nie. Nigdy się też nie miałam chłopaka...
Thomas: A chciałabyś? :P
Ja: Czy to jakaś propozycja?
Thomas: Może...
Ja: Bo się zarumienie. :D muszę kończyć. Pa :)
Thomas: Pa. Słońce. ;* ♥
Po rozmowie z Thomsem czułam się szczęśliwa. Miałam wrażenie, że mu się podobam. Zdziwiło mnie to. Nikomu się wcześniej nie podobałam.
Postanowiłam iść do łazienki i trochę się ogarnąć. Po godzinie byłam umyta, ubrana, uczesana i wyglądałam cudnie. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Jon stał oparty o blat, a blondynka siedziała przy stole. Miała blond włosy, sztuczny biust, toooone tapety, botoks i szczupłą sylwetkę. Jednym słowem : Barbie. Otworzyłam lodówkę.
- Hej. - przywitałam się. Czułam na sobie wzrok tapeciary. Zrobiłam sobie kanapkę. Oparłam się o blat. Spostrzegłam , że się na mnie patrzą. Posłałam im pytające spojrzenie.
- To jest - zaczął Jon.
- Twoja nowa zabawka. - dokończyłam. Barbie patrzyła na mnie ze wściekłością. Jon posłał jej przepraszące spojrzenie.
- My i Jon mamy wspólne plany na przyszłość. - tłumaczyła się.
- Taaak... - przedłużyłam teatralnie. - Z pięcioma innymi też miał. - tym naprawdę wkurzyłam tapeciare. Zdenerwowana zabrała swoje rzeczy i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.
- Co to było? - spytał Jon. Był lekko wkurzony.
- Widziałeś jak ona wygląda?! Powinieneś mi dziękować. - odparłam. Oboje wybuchliśmy śmiechem.
~*~
- Chcesz coś do picia? - spytał Jon. Pokiwałam przecząco głową. Cały dzień siedzieliśmy przed telewizorem, oglądając jakieś głupie tv show.
- Będziesz mogła wrócić dzisiaj po południu. - powiedział Jon siadając obok mnie. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Tato. - powiedziałam. Ojciec naprawdę się zdziwił. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Nazwałaś mnie tatą? - był w szoku.
- Jesteś nim.
Przytulił mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się. O godzinie czternastej postanowiłam zebrać swoje rzeczy. Godzinę później siedziałam w aucie taty.
- Wszystko okay? - spytał widząc, że nic nie mówię.
- Tak. - wymusiłam uśmiech. Nie wiem czemu, ale byłam jakaś przybita.
Thomas: Idziemy dzisiaj na randkę?
Ja: Dzisiaj?!
Thomas: Czemu nie? Będę o 19 ;*
Ja: Okay.
Po tej krótkiej rozmowie cieszyłam się jak małe dziecko.
- Rosie.
- Tak?
- Tak się zapatrzyłaś w ten telefon, że nie zauważyłaś gdzie jesteśmy. - rozejrzałam się. Spostrzegłam błękitny domek ze szpiczastym dachem. Jesteśmy w domu. Otworzyłam drzwi i wysiadam z auta.
- Idziesz? - spytałam.
- Nie. Mam parę spraw do załatwienia. - wytłumaczył się. - Pa . - pomachał na pożegnanie.
- Pa - powiedziałam z uśmiechem. Weszłam do domu. Panowała przyjemna cisza.
- Już jestem. - krzyknęłam.
- Cześć. - powiedział ojczym tuląc mnie.
- Gdzie mama? I ten mały potwór?
- Mama u lekarza, a Claire u babci.
- Yhym. Co z mamą?
- Od paru dni ma nudności.
Kurde. Oby nic poważnego.
Spojrzałam na zegarek. 18.00. Poszłam na górę. Muszę zacząć się szykować. Poszłam pod przysznic. Woda zmyła całe moje zmęczenie. Wysuszyłam włosy oraz ułożyłam. W samym szlafroku wyszłam z łazienki do mojej sypialni. Wzięłam jasne, jeansowe rurki, do tego pudrową koszulę w czarne kropki, którą związałam u dołu. Całość wykańczała skórzana kutka i również czarne botki. Zrobiłam jeszcze szybki makijaż. Spojrzałam na zegarek. 18.58.
Zaraz przyjdzie Thomas. Zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni. Wypiłam szklankę wody. Denerwowałam się. Nigdy nie byłam na randce. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknął tata.
Kurde. Zaraz zacznie go o wszystko wypytywać. Stałam na korytarzu.
- Uprawiasz jakiś sport? - pytał ojciec.
- Kapitan drużyny piłki nożnej.
- Gdzie idziesz na studia?
- Na AWF.
- Dobrze. Gdzie zabierasz Rosie?
W tej chwili pojawiłam się obok taty.
- My już pójdziemy. - powiedziałam przeciskając się obok taty. Pociągnęłam chłopaka za rękę.
- Pa, tato.
- Pa, córciu. - odpowiedział po czym zamknął drzwi.
- Przepraszam cię za niego.
- Nie masz za co. Przywykłem. - nie wiem czemu, ale poczułam się dziwnie.
- Gdzie idziemy? -spytałam ciekawa.
- Do kina.
Szłam prosto.
- Gdzie idziesz? - spytał Thomas. Odwróciłam się. Stał on obok czerwonego, sportowego auta. Nie umiem rozpoznać marki. Nie zauważyłam kiedy nie było go obok mnie.
- Do kina?
Roześmiał się.
- Jedziemy moim autem.
Wsiadł do auta. Ja posłusznie zajęłam miejsce pasażera.
- Nie wiedziałam, że masz auto.
- Dużo o mnie nie wiesz - uśmiechnął się zadziornie. Miałam ochotę go pocałować. Tak bardzo chciałam...
~*~
- Na co idziemy? - spytał chłopak stojąc przy kasie.
- Chłopak z sąsiedztwa, brzmi fajnie.
- Co tylko każesz. - uśmiechnął się.
- Idę kupić popcorn. - powiedziałam i ruszyłam kupić przekąskę.
Nie mogłam się zastanowić jaki wziąść. Ostatecznie zdecydowałam się na słony.
- Ooo.. a ty tutaj? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się powoli. Za mną stała Angie z Benem. Obok nich Sam. Blondynka z Newego Yorku. Trzymała się Angie, myśląc że dzięki temu będzie fajna.
- Jakiś problem? - odparłam. Zapłaciłam za popcorn, już miałam odejść do Thomasa.
- Widzę, że przyszłaś z tym ciachem. - Ben rzucił jej zabójcze spojrzenie. - Nie jesteś warta zadawania się z kimś fajnym. - powiedziała, po czym wylała mi na głowę swoje picie. Wszyscy dookoła wybuchli śmiechem. Ja zalałam się falą gniewu. Rzuciłam jej popcornem w twarz. Wyglądała na zirytowaną, kiedy w jej idealnie ułożonych włosach był popcorn. Wybiegła wkurzona z kina.
Z grupki, która zebrała się wokół nas, przecisnął się Thomas.
- Co się stało? - spytał.
- Wracam do domu. - rzuciłam i wyszłam. Byłam zła na wszystkich i wszystko. Moja pierwsza randka to totalne dno. Nigdy więcej na żadną nie idę.
~*~
Pół godziny później, cała przemoknięta i zmarźnięta, wróciłam do domu.
- Cześć kochanie. - powiedziała z uśmiechem na twarzy mama.
- Hej. - odrzekłam ponuro. Mama widząc mnie posmutniała.
- Co się stało? spytała.
- Nie udana radnka. - wytłumaczyłam.
- Aha. - burknęła, a na jej twarzy znów zawitał uśmiech.
- Co ty taka wesoła?- spytałam. Wkurzał mnie jej wieczny entuzjazm.
- Mam dla ciebie wiadomość.
- Tak? - byłam serio ciekawa. To musiało być coś ekstra, skoro mama tak się cieszyła. Może nowe mieszkanie? Albo dostane szczeniaka?
- Jestem w ciąży.
- Co?! - prawie krzyczałam. Nie chcę kolejnego potworka w domu. Ale co ja mam do gadania.
- Trzeci miesiąc.
Pobiegłam do pokoju. Miałam dość wszystkiego. Dość mojego życia....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ;-;
Po tak długiej przerwie... WRÓCIŁAM!
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział... ale zasłużyliście. Dziękuję za ponad 100 wyświetleń. Może to nie dużo, ale motywuje. ;)
Pzdr
Aisa ;*